Z ilu swoich zdjęć jesteś zadowolony?

Trzy tygodnie temu pojechałem robić zdjęcia z mostu. W sumie zrobiłem 39 zdjęć z czego do pokazania wybrałem 5. Są poniżej. Przedwczoraj jeszcze raz pojechałem na ten sam most i zrobiłem 22 zdjęcia. Do pokazania nie wybrałem żadnego. I tak to już bywa, że raz z sesji zdjęciowej jest co pokazywać, a innym razem w zasadzie nie ma się czym chwalić. W książce “Perfekcja w fotografii” George Barr pisze, że jemu średnio dobre zdjęcie wychodzi jedno na czterdzieści. Nie chodzi tu o poprawność techniczną, bo ta jest przeważnie dobra, ale o stworzenie ciekawego kadru. Takiego zdjęcia, z którego jest się naprawdę zadowolonym.

A u Ciebie jak to jest? Z ilu swoich zdjęć średnio jesteś zadowolona/zadowolony?

Wybrane zdjęcia z sesji “mostowej”, z 4 maja br.


6 komentarzy do “Z ilu swoich zdjęć jesteś zadowolony?”

  1. Bardzo udane zdjęcia 🙂 Chyba jak każdy… ja też potrzebuję cierpliwości aż wreszcie wyjdzie coś z czego mogę być choć troszkę dumna 🙂 To ujęcie, które raz wyjdzie, mobilizuje do kolejnych długich “sesji”… 🙂

  2. Ja też tak mam. Zobię kilkanaście zdjęć, a wybiorę zaledwie kilka. Myślę, że to jest najlepszy sposób na doskonalenie swoich umiejętności w fotografowaniu…Trening czyni mistrza…

  3. Hi hi ja też tak mam oststnio pojechałam do skansenu w Lublnie zrobiłam okolo 180 zdjęć a do pokazania podobało mi się może około 20. Ja uważam że lepiej pokazać kilka zdjęć dobrze dopracowanych niż dużo kiepskich…

  4. Na tysiąc zdjęć może jedno ,a reszta to fotki do skasowania.Jak się przyłożę to nie jeden raz sam się dziwię że to ja zrobiłem, to mi się rzadko zdarza .

  5. To chyba jest norma.
    Może bierze się to z tego, że w erze cyfrowej zrobienie 100, 200 zdjęć w czasie jednej sesji jest tak łatwo wykonalne, co niestety powoduje, że robimy je “byle jak”. Mam tu na myśli, że nie przykładamy się tak do końca, by zrobić zdjęcie dobre. Zachwycamy się i… pstryk. A potem na ekranie monitora widzimy, że ostrość nie w tym miejscu,. że bliki, że w kadrze coś niepożądanego, że niedoświetlone, że prześwietlone, że ekspozycja nie taka.
    Nawyk, nawyk, nawyk. Zanim pstryk to dziesięć razy spojrzę w wizjer.
    I ciągle się tego uczę.
    Z różnym skutkiem.

  6. Może nie jestem aż takim pesymistą jak wypowiadający się dwa posty wyżej Edmund, ale żeby było udane 1 zdjęcie na 100 – czemu nie…

    Tak zauważam, że zdjęcia można podzielić na kilka grup:
    1. Te, które nigdy nie zostały zrobione (gdyż “sytuacja nie była wystarczająco dobra”).
    2. Skasowane od razu w aparacie (rozmazane, źle skomponowane, przypadkowe lub próbne).
    3. Skasowane po obejrzeniu na większym ekranie (np. delikatnie poruszone lub źle trafiony punkt ostrości).
    4. Pozostawione na dysku, choć niekoniecznie nadające się do pokazywania.
    5. Te, którymi chcielibyśmy się pochwalić (choć nie wszystkim mogą się podobać).

    Dodatkowo, każdemu “pro” towarzyszy “contra”. To tak jakby na udowodnienie tego, że fotografia jest jednak także dyscypliną techniczną i zawsze mamy “coś za coś”.

    Na przykład pkt 2: jeżeli jesteśmy krytyczni wobec własnych zdjęć, może staramy się być też bardziej uważni – to dobrze; jeżeli natomiast nie doceniamy możliwości późniejszego wykadrowania zdjęcia, delikatnej obróbki w RAW, mamy zawyżone oczekiwania co do pliku “wprost z aparatu” – to już nie tak dobrze.

    Podobnie co do pkt 1: jeżeli robimy mniej zdjęć – to dobrze, bo jest szansa, że ilość przejdzie w jakość; z drugiej strony, stąd już tylko o krok do fotograficznego marazmu, odłożenia sprzętu do szafy i zaniechania wszelkich starań, gdyż i tak nigdy nic nie będzie wystarczająco dobre i nic nam się nigdy nie uda.

Co o tym sądzisz? Zostaw komentarz