Krokusy - wiosenne kwiaty

Wiosenne kwiaty – zdjęcia na powitanie wiosny

Już wiosna. Zapraszam na chwilę odpoczynku przy zdjęciach wiosennych kwiatów — krokusów i przebiśniegów. Zrobione zostały w przydomowym ogródku oraz przy molo w Chodzieży.

Wiosenne kwiaty w przydomowym ogródku

Wiosenne kwiaty - krokusy

Wiosenne kwiaty - przebiśniegi

Wiosenne kwiaty - krokusy

Krokusy złapane przy molo w Chodzieży

Krokusy - wiosenne kwiaty

Krokusy - wiosenne kwiaty

Krokusy - wiosenne kwiaty

Krokusy - wiosenne kwiaty

Krokusy - wiosenne kwiaty

Mam nadzieję, że i Ty czujesz już ten wiosenny klimat. Jeśli chcesz więcej wiosennych kwiatów i inspiracji do zdjęć, to zapraszam do wpisu Wiosenne wyzwania fotograficzne – Kwiaty – 15 ćwiczeń i inspiracji. Natomiast o tym, jak zabrać się do fotografowania kwiatów, na co zwrócić uwagę przeczytasz we wpisie Jak fotografować kwiaty wiosną.

5 komentarzy do “Wiosenne kwiaty – zdjęcia na powitanie wiosny”

  1. Obrazów kwiatów nigdy nie mam dosyć. Mogę na nie patrzyć godzinami.
    A Twoje krokusy Przemku są przepiękne. Dziękuję!

    To jest zapewne wielka radość dla oczu, a szczególnie, jeżeli te małe cuda natury miewa się niedaleko domu.
    W Warszawie w parkach też można spotkać krokusy, ale nadają się jedynie na zdjęcia z bliska, bo dalsze tło jest raczej nieciekawe. Jakiś czas temu zrobiłem wyprawę w Gorce, gdy śnieg już zanikał i w masywie Turbacza polanki, łąki małe i duże ozdobione były przepięknymi naturalnymi fioletowymi dywanami. Na Polanę Chochołowską nigdy mnie nie ciągnęło, bo w tłumie źle się czuję.
    Pozdrawiam!

    1. Dzięki za komentarz. Ciesze się, że zdjęcia się spodobały. Byłem kiedyś w marcu, w Zakopanem i wybrałem się na fotografowanie krokusów. Trafiłem na polankę, taką trochę na uboczu, poza głównym szlakiem więc turystów było niewielu. Za to widok naprawdę ładny. Mnie też nie ciągnie do tłumów. Zwłaczsza, kiedy chcę chłonąć przyrodę.

      1. Skoro jesteśmy przy temacie fotografowania kwiatów, to wtrącę małą retrospekcję, z akcentem na rodzaj światła.

        Otóż przed laty w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie, podczas fotografowania azalii i rododendronów, spotkałem pewną panią fotografującą to samo, co ja i jak ja z bliskiego dystansu. Na oko sprzęt miała wyraźnie lepszej klasy niż ja. No i nagle owa pani, wskazując zachmurzenie, zagadnęła, że jest bardzo słabe światło.
        Godzina była przedpołudniowa, a na niebie rozpostarta była chmura warstwowa, zza której słońce wyglądało, jak przez matową szybę. W mojej ocenie było wystarczająco jasno, a światło słońca było idealne, miękkie, jakby na moje życzenie zmiękczane chmurowym filtrem. Dzięki temu na płatkach kwiatów nie pojawiały się zbytnie kontrasty i w konsekwencji przepały. A fotografowałem z ręki, bo statywu nie zabrałem.
        Ale mojej przygodnej towarzyszce fotografowania azalii było zbyt ciemno. Na moją uwagę, że światło jest bardzo miękkie, rozproszone, a zatem chroni przed zbytnimi kontrastami, uparcie potwierdziła, że ona woli mocne światło słoneczne. Nie wchodziłem już w dalszą wymianę opinii.

        I do dziś jestem zwolennikiem tezy, że przy fotografowaniu obiektów przyrodniczych z bliska (np. kwiatów), zbyt ostre słońce może nawet szkodzić. Szeroki, otwarty krajobraz w słońcu, to zupełnie coś innego.

        Fotografowałem kiedyś w Rogowie prześliczne kwiaty azalii Schlippenbacha, urzekające delikatnym różem swoich płatków. Piękno tych kwiatów kojarzy mi się zawsze z delikatnymi wzorami na japońskich kimonach. A było to wcześnie rano, gdy słońce jeszcze nie dotarło do krzewu. Zdjęcie w tych warunkach wypadło rewelacyjnie i nie wymagało już żadnej korekty tonalnej. Ale gdy innym razem usiłowałem fotografować inny egzemplarz krzewu w ostrym słońcu, to wprawdzie HDR trochę pomagał, ale w domu i tak musiałem użyć paru suwaków.

        1. Różne światło daje możliwość uzyskania różnych efektów. Nie ma oczywiście musu korzystania ze wszystkich. Ja wykorzystuję zarówno ostre światło, jak i rozproszone. Chociaż w przypadku kwiatów takie rozproszone dodaje im delikatności. Więc jak słońce przebija przez chmurkę, to jest dobra okazja na właśnie takie zdjęcia. W pochmurny dzień jest wystarczająco dużo światła i pewnie bym wolał lekkie zachmurzenie niż bezpośrednie światło słoneczne, chociaż i takie można wykorzystać, zwłaszcza jeśli jest nisko usytuowane.

          Oczywiście nie wiem, czy wspomniana przez Ciebie pani fotograf zrezygnowała ze zdjęć, bo ma taki styl, że robi tylko w ostrym świetle, czy po prostu nie doświadczyła tego, że można inaczej. Może ktoś jej powiedział, że ostre światło słoneczne jest najlepsze i się tego trzyma. Jest trochę mitów na temat fotografowania. Mi przykładowo kiedyś “doradzał” turysta, że nie robi się zdjęć pod światło. Co zabawne robił do w dobrej wierze. No cóż, każdy ma jakiś tam zasób wiedzy i czasami się tego zbyt mocna trzyma. Jego wybór.

          1. Epizod z panią fotograf w Powsinie był zbyt krótki, abym mógł się bliżej zapoznać z jej obyczajami, ale najprawdopodobniej jest tak, jak przypuściłeś. Mity mają ogromną siłę. Ale także i zwykła ignorancja, a także brak wiedzy i brak starań o jej przyswojenie.

            Otóż miałem kiedyś przypadkowe, październikowe spotkanie w lesie w Rogowie z fotografującym gościem, a była to pora, gdy czerwień klonów palmowych nabierała mocy, więc widoki były przepiękne. Otóż ja ze statywem i moim amatorskim “soniakiem”, a ów pan (w skórzanym stroju motocyklisty) miał na szyi potężnego, wypasionego Nikona i fotografował z ręki. Pogoda była w pełni słoneczna, a słońce już wysoko, więc docierało do podszycia lasu ostrymi plamami światła na trawach i pniach. Ja ratowałem sytuację stosując HDR ustawiając go ręcznie, bo automat to było za mało. Miałem ustawienie na JPG bo HDR u mnie z RAW-em nie pracuje. Natomiast ów pan “nikoniarz” fotografował z ręki. I zapytałem go, czy ma przepały na plamach ostrego światła i czy stosuje HDR. W pierwszej chwili w ogóle nie zrozumiał o co pytam, ale gdy wyjaśniłem, on przyznał się, że nawet nie wiedział, że miał coś takiego, jak HDR (i jak się okazało miał), a tłumaczył się tym, że aparat kupił niedawno i jeszcze go nie poznał. Rzeczywiście, aparat był czyściutki, jak z pudełka. I żadnego filtra na obiektywie też nie miał. A słowo “polaryzacyjny” było dla niego jeszcze obce. Czyli wraca stare porzekadło, że nie aparat robi zdjęcia, a człowiek.

Co o tym sądzisz? Zostaw komentarz