Dostałem wiadomość od Janusza: “Dziękuje za bardzo ciekawe i pouczające strony o fotografii. Proszę o wyjaśnienie, dlaczego takie same ujęcia wychodzą lepiej robione komórką niż aparatem Olympus E-M5II (tzn lepsza ostrość, kontrast, żywsze kolory).”
No i stało się. Smartfony robią lepsze zdjęcia niż normalne aparaty. Jak to się dzieje? Czy jednak na pewno? Gdzie jest haczyk?
Faktem jest, że technologia poszła tak do przodu, że zdjęcia z telefonów są już naprawdę dobre. Jak zatem jest to zrobione, że tak małym obiektywem i matrycą można osiągnąć tak dobre rezultaty. W czym smartfon jest lepszy, że przebija zwykły aparat fotograficzny.
Nie jestem konstruktorem, nie robiłem dokładnych analiz, ale myślę, że po pierwsze technologia małych matryc naprawdę poszła mocno do przodu i można z nich otrzymać całkiem znośny obrazek. Nie będzie to jednak obraz lepszy od tego, który uzyskamy z większych matryc. Większe matryce robione w podobnej technologii zawsze będą lepsze. W normalnym aparacie będziemy więc mieli zawsze lepszy obraz źródłowy. To ze względu na wielkość matrycy oraz większą rozdzielczość z większej optyki.
Smartfony mają jednak jedną przewagę nad aparatami. Mają wyśrubowane do granic możliwości oprogramowanie, które wyciąga z obrazu źródłowego wszystkie możliwości, a nawet więcej. Dlatego gotowe pliki JPG będą wyostrzone programowo, będzie podniesiony kontrast i będą podbite kolory. Po prostu z komórki od razu mamy ładny obrazek. Jeśli trzeba, to aparat potrafi sam się przełączyć w tryb HDR i z automatu połączyć kilka zdjęć w jedno o większej rozpiętości tonalnej. Pojawiają się też metody obróbki zdjęć bazujące na uczeniu maszynowym i surowy obraz jest przetwarzany, by lepiej wyglądał.
Oprogramowanie aparatów jest natomiast z definicji raczej nastawione na uzyskanie bardziej wiernego niż ładnego obrazka. Dlatego zdjęcia w JPG-ach są tylko trochę ulepszane. Możesz jednak to zmienić. W menu apartu znajdziesz taką opcję. Możesz ustawić, by pliki były wyostrzane, bardziej kolorowe i z większym kontrastem.
Pisałem o tym we wpisie Jak uzyskać ostre i piękne kolorystycznie zdjęcia kwiatów?. Tam był pokazany przykład zmiany ustawień w aparacie Canon.
Poniżej jednak zobacz zdjęcie ekranu z aparatu Olumpus OM-D E-M10 II.
Możesz więc w swoim aparacie też ustawić większą ostrość, kontrast i kolory zmieniane programowo.
PS Smartfony mają jeszcze jedną przewagę. Dają możliwość natychmiastowego dzielenia się zdjęciami ze znajomymi.
Tyle ode mnie. A Ty drogi czytelniku co sądzisz na ten temat? Czym lepiej fotografować? Napisz w komentarzu.
Ostatnie wpisy w kategorii - Aparaty
- Wymiana gumowej klapki w Canon EOS 5D - 10.04.2024
- Jak dobrać obiektyw do aparatu? Czy wybrany obiektyw będzie pasował? - 14.11.2023
- Przysłona w aparacie - poradnik obsługi aparatu fotograficznego - 12.10.2022
- Jaki rozmiar matrycy w aparacie jest najlepszy? - 6.04.2022
- Jak rozdzielić ustawianie ostrości i ekspozycji w aparacie? - 23.09.2021
- Co oznacza "przesunięcie programu - Ps" w aparatach Olympus - 30.08.2021
- Używany aparat fotograficzny - czy warto kupić i jak sprawdzić - 20.08.2019
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Pytanie jakie zadałem postawiła mi synowa ze smartfonem i syn z Olympusem. Uważam, że dla większości lepszy odbiór robią zdjęcia ze smartfona (są cukierkowe), ale jeżeli nastawieni jesteśmy na sztukę, zdjęcie dopracowane z dobrą naturalną ekspozycją, wyeksponowanym tematem, to zawsze wybiorę aparat fotograficzny, gdzie to wszystko mogę zaplanować i ustawić ręcznie.
Z poważaniem
Juliusz Nowak
Tu się zgadzam. Zdjęcia ze smartfona tak są obrabiane przez oprogramowanie, by podobały się większości lubi. Zwłaszcza tym, którzy sami nie bardzo chcą się tym zajmować. I to nie jest wcale złe. Jeśli ktoś po prostu chce zrobić zdjęcie, bez specjalnych oczekiwań, to ładny obrazek z telefonu jest dobrym rozwiązaniem. Natomiast jeśli chcemy sami kształtować to, jak ma wyglądać zdjęcie, to normalny aparat daje większe możliwości w tym zakresie.
Każdy aparat jest lepszy od komórki czy to za 500 zł czy za 10 tys. Nauka i jeszcze raz nauka
Jak najbardziej nauka. Nawet jeśli ktoś fotografuje tylko komórką, to i tak warto się poduczyć i na maksa wykorzystać jej możliwości. Mimo że taki aparat ma pewne ograniczenia. Natomiast i w komórkach zaczynają się pojawiać poważniejsze rozwiązania. Gdzieś obiło mi się o uszy, że udało się tam zmieścić matrycę o rozmiarze jednego cala.
Witam Przemku,
Twoje wyjaśnienia, są jak zwykle proste i oczywiste, co sugeruje, że niejeden pytający powinien sobie zadać nieco trudu, by do odpowiedzi na swoje pytania dochodzić samodzielnie. Bo jest to warunek niezbędny, aby stać się po latach zaawansowanym fotografem (choćby tylko amatorem).
Tak to już bywa, że niejeden, kto fotografuje, ma jednak swoje, odmienne od innych, doświadczenia w temacie: cyfrówka czy komórka. A takie porównywanie jakości zdjęć pomiędzy aparatem a komórką jest, moim zdaniem, drogą na manowce. Decyduje cel i spróbuję to wyjaśnić.
U mnie sesja plenerowa (fotografia przyrody) to dźwiganie już od świtu (chodzi o dobre światło) torby z aparatem, obiektywami i akcesoriami + statyw. A w plecaku reszta rzeczy, jakie są mi potrzebne na wycieczce w teren. A w kieszeni komórka + składany kij do selfie z pilotem wyzwalającym. Odkąd posiadam komórkę mającą w module fotograficznym wbudowany HDR, używam jej uzupełniająco w stosunku do głównego aparatu. Użycie komórki w moim przypadku, w pewnych okolicznościach bywa znacznie wygodniejsze niż aparatu, gdy mam ogarnąć mały obiekt, do którego ciężko dotrzeć z aparatem na statywie, ale to zdarza się nieczęsto. Przy czym fotografując komórką mam cały czas wrażenie, że nie ja decyduję, ale aparat za mnie, co i jak ustawić. Obraz jest jednak, jak żyleta, o bardzo dobrej strukturze. Nie mam jednak wpływu na cokolwiek. Ani na WB, ani na korektę ekspozycji, ani na głębię ostrości, ani na czas migawki. A filtry, np. polaryzacyjne, czy szare? Gdzie je umieścić? Komórka jest niesamowicie prosta. Ot, puknąć palcem w kółeczko i gotowe.
Nie rozpatrywałbym kwestii, co daje zdjęcia lepsze, komórka czy aparat. Ja widziałbym komórki, albo, jako okazjonalne uzupełnienie klasycznych aparatów (jak u mnie), albo jako sprzęt dla osób, które nie zawracają sobie głowy subtelnościami aparatów i ich ogromnymi możliwościami kreacyjnymi. No i bywa, że gdzieś ze sprzętem fotograficznym nie wejdę, a z komórką tak, wtedy sprawa jasna: komórka ma przewagę sytuacyjną, a kwestie jakościowe nie decydują.
Czy ktoś się zastanawiał, ile osób ogląda swoje fotki komórkowe na dużym ekranie komputera? A, moim zdaniem, tylko duży obraz pozwala zbliżyć się do wrażeń wzrokowych z pleneru i faktycznie ocenić jakość obrazu. W przygniatającej większości znanych mi przypadków (rodzina, znajomi) ludzie traktują swój zbiór fotek w komórce, jako główny zasób. Nie mają więc nawet backupu. Jak utracą telefon, to nie mają niczego.
Ale fakt, komórka to małe płaskie urządzenie, które wygodnie mieści się w kieszeni. Nie potrzebna jest torba, ekstra obiektywy, statyw czy inne akcesoria. Jednakże dla mnie nie jest to argument za tym, że klasyczne aparaty cyfrowe to przeżytek, mimo że komuś na oko wydaje się, że te małe zdjęcia z komórki są świetne.
Pozdrawiam!
Nic dodać, nic ująć. Każde urządzenie ma swoje zastosowanie. Niektórym wystarczy komórka innym nie. Znam osoby, które zaczynały swoje fotografowanie właśnie od komórki, ale po czasie stwierdziły, że potrzebują czegoś więcej i kupiły sobie normalny aparat. Jest też ruch odwroty, bo widzę, to również po sobie, że część zdjęć wolę zrobić komórką niż aparatem. Chodzi tu głównie o zdjęcia pamiątkowe z rodziną. Robię takie zdjęcia telefonem, wrzucam od razu na grupę rodzinną w komunikatorze i wszyscy zainteresowani mają do nich dostęp. Natomiast te, zdjęcia, które chęć obrobić i wyciągnąć z nich więcej robię normalną cyfrówką. Ponieważ nie zawsze chce mi się dźwigać lustrzankę z obiektywami, to na takie niezobowiązujące wypady biorę małą torbę z Olympusem i jego małymi obiektywami. Mam więc wystarczająco dobrą jakość bez potrzeby dźwigania kilogramów. Natomiast tam, gdzie zależy mi na najlepszej jakości, biorę swoją lustrzankę.
Oko ludzkie można oszukać, fizyki nie. Jeżeli na pełnej klatce mam 37 mln pikseli, to na każdy z nich przypada wielokrotnie więcej światła, niż na dowolny piksel matrycy w komórce. Inny też, bardziej korzystny jest kąt padania światła na matrycę FF. Już te parametry świadczą, która matryca ma możliwość dokładniejszego oddania parametrów obrazu. Rozdzielczość i jakość obrazu z obiektywu Irix I 21mm f/1.4, czy Pentax-A 28/2.0, jest wielokrotnie większa od najlepszej komórki. Owszem oprogramowanie komórki usiłuje obrobić obraz, usunąć szumy i zniekształcenia, lecz ma do dyspozycji nieporównywalnie mniej informacji, stąd też otrzymujemy z niej, pewną średnią wartości domyślnych, a nie realny obraz.Obraz z FF możemy sami wykadrować i obrobić, gdyż w DNG otrzymujemy zapis wartości światła z każdego piksela, a nie skrót tych informacji ( jpg).
Dziękuję za komentarz. Jeszcze kilka lat tamu różnica między zdjęciem z komórki a z aparatu był widoczna gołym okiem. Teraz w pewnych warunkach i dla określonego rodzaju zdjęć to się zaciera. I czasami można nawet odnieś odwrotne wrażenie. Niemniej tak jak to napisałeś, praw fizyki nie da się oszukać.
Odpowiem trochę bardziej technicznie. Aktualniejsze posiadam jako telefon Samsung Galaxy s21 ultra (3 obiektywy) oraz aparat Sony A7 IV
Nieprawda jest to że nie ma kontroli ekspozycji w telefonie. Oczywiście możesz to zrobic w androidzie dodajac tryb Pro do robienia zdjęć. Ba nawet można wyciągnąć Rawy prosto z matrycy.
Niemniej jednak jeśli chodzi o naturalny bokeh(rozmycie) i możliwość wydruku większego formatu, dodatkowo zabawę z filtrami czy też po prostu dziesiątki obiektywów do wyboru dające niesamowite możliwości dla kreatywności to aparaty wygrywają;)
Faktem jest że najlepszy aparat to ten co mamy przy sobie w danej chwili, bo ujęcie może się już nie powtórzyć i wtedy wygrywa smartfon bo go zawsze mamy.
Największa różnice widać na większym monitorze. Małe powiększenie zdjęcia ze smartfona ujawnia mała matryce i związane z tym “piksele”. Przy większej matrycy jak full frame można sobie pozwolić na dużo więcej zabawy.
To tak pokrótce 😉 Pisane z komórki właśnie;)
Dzięki za komentarz.
Mimo wszystkich argumentów na korzyść komórki, nigdy bym jej nie przedkładał ponad mojego Canona R. Pozdrawiam 🙂
Canon R — fajny sprzęt. Nie dziwię się, że wolisz nim robić zdjęcia niż komórką 🙂
Telefon jest dobry, bo prawie zawsze pod ręką i nic po za tym. Chcesz dobra jakość to tylko aparat, i oczywiście odpowiednia obróbka.
Dobrze, że wspomniałeś o obróbce zdjęć. RAWy z normalnego aparatu dają duże możliwości w kwestii ich obróbki i uzyskania zdjęcia zgodnego z wizją fotografa. Z RAWów z komórki, o ile są, można przeważnie wyciągnąć znacznie mniej.
Przemku,
Gdy mowa o RAW-ach czuję się wywołany do tablicy. Mam bowiem czasem wrażenie, że temat zapisu RAW obrósł nieco mitologią.
A ponieważ ktoś powiedział Przemku, że fotografia jest sztuką kompromisu, to…
Otóż blisko dwie dekady lat fotografuję cyfrówkami i cztery na sześć z nich (obecnie używam Sony ILCA-68) posiadają zapis RAW, do którego, mimo różnych namów w poradnikach, nie jestem w stanie się przekonać. Ale kilka razy RAW-a próbowałem i przez porównanie efektów wiem, że moje JPG-i dają mi bardzo duże możliwości korekt (RawTherapee) w zakresie struktury, tonalności i koloru i w efekcie uzyskania dobrej jakości po obróbce, której nie muszę się wstydzić. Wbrew zatem ortodoksji, w aparacie pracuję z JPG-ami i korzystam z wariantu jakości „Extra fine”, gdzie kompresja jest minimalna, bo daje pliki 20-22MB przy matrycy 24Mpx. Dla porównania opcja „Fine” daje pliki 9-10MB. A o jakości „Standard” już nie ma co gadać.
No i jeszcze coś bardzo ważnego. RAW u mnie nie ma racji bytu, gdyż, jako fotograf krajobrazowy bardzo często korzystam z wbudowanego HDR, a ten wyklucza zapisywanie w RAW-ach. Wolę już mieć łatkę „rawowej anty-ortodoksji”, niż cierpieć z powodu przepałów fotografując w lesie, parku, czy architekturę.
Pozdrawiam
Janek
HDR z RAW-ów też jest możliwy, ale do tego potrzebne jest dodatkowe oprogramowanie na komputerze. Wtedy teki HDR można połączyć na kilka sposobów. Nie wiem, czy masz w aparacie np. możliwość ustawiania, z ilu zdjęć aparat robi HDR? Na komputerze HDR mogą być łączone z bardzo wielu zdjęć, więc samodzielnie decydujesz o ilości wykonania plików źródłowych do ich późniejszego złożenia. Pliki RAW zawierają więcej informacji niż najmniej skompresowany plik JPG. Natomiast też nie jest tak, że dobrze naświetlony JPG będzie gorszy wizualnie od RAW-a. Bo jeśli nie trzeba wiele zmieniać, to JPG w zupełności wystarczy. Siła RAW-a ujawnia się głównie wtedy, kiedy chcemy zrobić większe zmiany na pliku. Nie będę Cię jednak przekonywał do RAW-ów, bo jeśli świadomie decydujesz się na JPG-i i jesteś z nich zadowolony, i skala ich obróbki Ci wystarcza, to OK. Nie ma przecież żadnego przymusu. HDR-y realizujesz funkcją w aparacie, to też jest OK. Są różne drogi.
Przemku,
Przepraszam za kilkudniowa zwłokę w odpowiedzi, ale zadecydowały o tym względy zdrowotne.
Odpowiadając na pytanie o HDR: W moim modelu aparatu nie mam możliwości wyboru ilości naświetlanych obrazów w serii HDR, a zatem są to zawsze trzy. Ale to wystarczy. A jednocześnie mam kilka opcji „głębokości” ingerencji w tonalność. Jest opcja automatyczna, której nie lubię, jak i innych automatów. Natomiast ustawienia ręczne pozwalają mi zastosować aż 6 stopni na [+/-] od 1 EV do 6EV. I owego zakresu starczało mi dotąd we wszystkie najbardziej nawet słoneczne dni. Przepały zniknęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Prowokujesz mnie Przemku do dyskusji o RAW, pisząc o wyższości RAW-a nad (nawet mało skompresowanym) JPG-iem, oj prowokujesz.
Mnie też trochę zmogła choroba i dopiero wracam do siebie. Fajnie, że w aparacie masz szersze możliwości wpływania na HDR, to się bardzo przydaje.
Również edytuje zdjęcia w Rawtherapee. Jakiś czas męczyłem RAW, ale za każdym razem zdjęcia jpg wprost z aparatu bardziej mi się podobały. Nigdy obrabiając RAW ręcznie nie mogłem uzyskać zadowalających efektów. Widać, że algorytmy przetwarzania obrazów w aparatach są na coraz lepszym poziomie. Doszedłem do wniosku, że będę robił jednak w jpg w najwyższej jakości, a w razie potrzeby mogę bez zauważalnych strat edytować i poprawić plik jpg. Wbrew powszechnej opinii, obecne zdjęcia jpg dają duże możliwości obróbki. Oczywiście za każdym razem edytuje oryginalny plik jpg.
Witam Przemku…
mój Pentax K-70 jest doskonały w porównaniu z komórką… komórka służy za notatnik na pomysł, lokalizację miejsca…
Pozdrawiam serdecznie
Helena
Też korzystam z komórki jako fotograficznego notatnika. Czasami też do zdjęć rodzinnych, które szybko można podesłać właśnie rodzince.
Dostałem dziś – czyli ok. dwa tygodnie po pojawieniu się tego wpisu Przemka i jednocześnie dwa tygodnie po wstawieniu tu mojego komentarza i paru innych – standardowego maila od Przemka zachęcającego do trafienia do tegoż wpisu.
Bardzo miłe, że Przemku zapraszasz do swojego wirtualnego świata, ale nieco dziwne, że powracasz z tą zachętą w sytuacji, gdy nikomu z aktualnych komentatorów nie odpowiedziałeś na jego słowa. Kiedyś bywało inaczej.
Jakiś czas temu, gdy tu trafiłem, ujęło mnie to, że autor bloga zauważa swoich fanów i honoruje ich swoim odzewem. A że to blog raczej niszowy, co widać po frekwencji odwiedzających, to spodziewałem się, że tendencja do wzajemnych, bieżących relacji autora z komentatorami jest rzeczą dobrą i wskazaną. Ale niestety, od jakiegoś czasu zauważyłem załamywanie się tego trendu. A szkoda.
Obserwuję równocześnie inne blogi, czy vlogi – i jako fotograf z 58 letnim stażem zauważam wyraźnie, że blog Przemka ma swoją wielką potencjalną wartość merytoryczną. Ale ta wartość jest jednocześnie miarą relacji autor-komentatorzy/goście. Co się zatem stało?
Pozdrawiam!
Czytam wszystkie komentarze i jestem za nie wdzięczny. Poodpowiadam dzisiaj lub najpóźniej jutro. Dzięki, że zwróciłeś na to uwagę.
Witam serdecznie..
Fotografią interesuję się od kilku lat, jednak przez ten krótki okres czasu i w związku z co raz lepszą jakością zdjęć z telefonu uważam, iż zdecydowanie łatwiej uzyskać dobre wyniki z w/w, aniżeli z aparatu.
Główną zaletą telefonu, jest znacznie wyższa dynamika, dzięki funkcji HDR. Nigdy nie udało mi się zrobić zdjęcia równie jasnego, z dobrze doświetlonymi detalami w cieniach i nieprzepalonymi bielami z aparatu, bez obrabiania programowego oczywiście.
Minusem telefonu jest mniejsza ilość zapisanych informacji, pomimo deklarowanych wysokich rozdzielczości matryc oraz stałe ogniskowe. Z kolei filtry można zamontować dzięki przeróżnym adapterom, więc kreatywne możliwości telefonu wzrastają.
Rozwój technologiczny aparatów w telefonach jest ogromny i postępuje w szybkim tempie, dlatego też, według mnie, za parę lat jakość obrazka będzie na poziomie dobrego aparatu, wręcz nie do odróżnienia i sens posiadania aparatu docenią tylko bardzo wymagający amatorzy fotografii, którzy nie będą mogli się obejść bez zmiennych ogniskowych i samego posiadania sprzętu typowo fotograficznego.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za komentarz.
Smartfon może robić lepsze zdjęcia, ale nigdy nie zastąpi aparatu, bo samo trzymanie w ręku aparatu sprawia radość i przyjemność i już nawet nie chodzi o jakość zdjęć. Przynajmniej ja tak mam.
Najważniejsze, że “trzymanie w ręku aparatu sprawia radość”. Tak trzymać. Udanych zdjęć.
Tak mam. Im trudniejsze są warunki do fotografowania, tym lepsza zabawa i chyba o to właśnie chodzi. Czerpać satysfakcję z obcowania z aparatem. Co to za przyjemność wyjąć smartfon i pstrykać bezmyślnie fotki, bo automatyka i algorytmy zrobią resztę?
Nie ma sensu pstrykać bezmyślnych fotek. Dlatego warto poświęcić trochę czasu na odpowiednie jego skadrowanie, wybranie położenia aparatu, ukierunkowanie itd. Jeśli ktoś świadomie podchodzi do fotografowania to i telefonem można robić zdjęcia. Te najnowsze mają całkiem rozbudowany tryb manualny więc i tu można dość sporo pokombinować. Niewielki obiektyw, duża głębia ostrości dają nowe możliwości. Zwykły aparat jest natomiast bardziej namacalny, to trochę inne doświadczanie fotografowania.
Panie Damianie, jeżeli poza uchwyceniem danego kadru sprawia Panu przyjemność obcowanie ze sprzętem, to jeszcze lepiej i ja to rozumiem, i szanuję, każdy ma swój “konik”, jak to się mówi.
Natomiast w moim przypadku, jest wręcz odwrotnie, jeśli chodzi akurat o fotografię, bo im mniej się naustawiam aparatu, tym szybciej będę gotowy do zrobienia zdjęcia i nie stracę ciekawego ujęcia, a przy aparacie mnóstwo takich ujęć “przeszło mi koło nosa”, bo.. najpierw trzeba było ustawić.
Telefon rzadko kiedy się myli, czy to z ekspozycją, czy z autofokus’em, jest gotowy do “strzału” praktycznie od momentu uruchomienia aplikacji. Oczywiście nie w manuału, bo w tym trybie nie działa HDR, więc dla mnie np. jest bezużyteczny, pomimo większej dostępnej rozdzielczości.
No i poręczność telefonu jest nie do pobicia przez aparat, że nie wspomnę o wydajności baterii i obiektywach.
Jak ktoś lubi się “bawić” aparatem i dodatkowo spędzać sporo czasu podczas obróbki zdjęć, to jego sprawa, ja idę na łatwiznę, bo szanuję swój czas i wolę zrobić “bezmyślnie” 100 zdjęć i wybrać z tego 80 dobrych, niż 50 z czego połowa nadaje się tylko do obróbki, bo albo za jasne, albo za ciemne, jeszcze innym razem AF się pomylił i nadaje się to tylko do kosza.
Ps.
Panie Przemysławie, zdecydowanie nie należę do tych, co bezmyślnie robią zdjęcia telefonem, ponieważ też staram się zachować proporcje i ogólnie, żeby kadr był ciekawy, tutaj żadne algorytmy w telefonie nie zwalniają z poczucia estetyki i podstawowych umiejętności fotografowania. 😉
Pozdrawiam serdecznie i udanych fotek życzę. 😉
Bardzo dziękuję za komentarz. Oczywiście, jeśli nie ma czasu na samodzielne ustawianie aparatu, to automatyka w zakresie ostrości i ekspozycji może dużo pomóc. Nie ma w tym nic złego, jeśli jest to świadoma decyzja. I na pewno można dzięki temu zrobić więcej zdjęć. Są jednak sytuacje, w których automatyka się gubi lub takie, w których istoty z punktu widzenia uzyskania określonego efektu jest np. czas naświetlania — inny niż wynikałoby to z automatycznego pomiaru światła. Wtedy danego zdjęcia na automacie po prostu nie da się zrobić. Dlatego warto nauczyć się fotografowania również bez korzystania z trybu automatycznego. Wtedy fotograf ma możliwość podjęcia decyzji, czy w danej sytuacji skorzystać z trybu automatycznego, czy z własnych ustawień, które umożliwią uzyskanie innego efektu niż w trybie auto. Podobnie jest z obróbką zdjęć. Można korzystać z pliku JPG stworzonego przez oprogramowanie aparatu, a komórki robią to bardzo dobrze, a można też nauczyć się obrabiać pliki RAW i mieć możliwość uzyskania odmiennych efektów. Uważam, że obie metody są dobre, o ile jest to świadoma decyzja fotografa. A jeśli ktoś potrafi jedno i drugie i wie, kiedy z czego skorzystać, by robić więcej lepszych zdjęć, to super. Robienie zdjęć tylko w automacie, może być dla kogoś wystarczające i to jest w porządku. Ktoś inny może w ogóle nie uznawać trybu AUTO i woli sam wszystko ustawiać — to też jest OK. Ktoś inny natomiast będzie się przełączał między różnymi trybami fotografowania w zależności od sytuacji i myślę, że to jest najlepsza opcja.
Dobrze, że wspomniałeś o staraniu się, by kadr był ciekawy. To jest ważne niezależnie, czym się fotografuje. To jednak wymaga czasu i skupienia się na fotografowaniu. I tu może napiszę może coś, co może się nie spodobać. Automatyka w aparacie powoduje, że człowiek trochę mniej zastanawia się nad kadrem. Może po prostu zrobić pstryk i zdjęcie gotowe. Dlatego z wakacji przywozimy często zdjęcia liczone w tysiące i później cały dzień trzeba poświęcić na ich selekcję. O ile w ogóle ktoś je jeszcze przegląda. Jeśli jednak fotograf potrafi skupić się na zdjęciu, nie spieszyć się i faktycznie wyszukać kadr to super. Dobrym ćwiczeniem na szukanie kadrów jest fotografowanie ze statywu. Ten siłą rzeczy wymusza spokojniejsze fotografowanie.