Aparat na woreczkach z grochem

Woreczek z grochem (a nawet dwa worki) zamiast statywu

Przy dłuższych czasach naświetlania konieczna jest stabilizacja aparatu. Bez tego zdjęcie wyjdzie poruszone. Dlatego warto mieć statyw. Jeśli go masz i ponadto chce ci się go nosić, to wielkie brawa. Możesz robić stabilne zdjęcia. Czasami jednak ze względów gabarytowych zabieranie ze sobą statywu staje się mało wygodne. Pakujesz rzeczy do plecaka lub walizki, a statyw nie za bardzo chce się tam zmieścić. W takich sytuacjach alternatywą może być woreczek z grochem, a najlepiej dwa woreczki. Zobacz jak je możesz łatwo zrobić i dlaczego dwa są lepsze niż jeden.

Tworzenie woreczka z grochem

Sprawa jest w zasadzie prosta i nieskomplikowana. Bierzesz ciemny, mocny materiał. Szyjesz z niego woreczki, do których wsypujesz groch. Zobacz to na poniższych zdjęciach.

Materiał na woreczek z grochem
Materiał na woreczek z grochem. Wykorzystany jest tu kawałek materiału wyciętego ze starych spodni. Wymiary jego to około 32 x 22 cm.

Obszyty materiał
Materiał składasz na połowę i obszywasz zostawiając fragment bez obszycia. Posłuży on do wywrócenia materiały na drugą stronę i wsypania grochu.

Przygotowany woreczek do wsypania grochu
Przygotowany woreczek do wsypania grochu. Przyda się tu lejek do uzupełniania soli w zmywarce.

Teraz można już wsypać groch
Teraz można już wsypać groch. Wyszło mi pół kilo grochu na jeden woreczek.

Teraz można już zaszyć otwór i woreczek gotowy.
Teraz można już zaszyć otwór i woreczek prawie gotowy.

Na koniec został jeszcze potraktowany preparatem przeciw wilgoci.
Na koniec został jeszcze potraktowany preparatem przeciw wilgoci.

lepszym wariantem jest nie jeden, a dwa woreczki
Lepszym wariantem jest nie jeden, a dwa woreczki. Do ich „spięcia” wykorzystałem mocną gumę.

Wykorzystanie woreczka z grochem

Tak jak wspominałem na początku, lepszym wariantem jest nie jeden, a dwa woreczki. Daje to możliwość wykorzystywania ich jako statywu na słupkach, które nie mają zbyt szerokiej powierzchni. Na takich elementach, które są wąskie. Poniżej znajdziesz przykłady tak wykorzystanego statywu.

Słupek
Słupek

Woreczek na słupku
Woreczki na słupku

Aparat na woreczkach
Aparat na woreczkach

Woreczki z grochem na oparciu ławki
Woreczki z grochem na oparciu ławki

Aparat na woreczkach z grochem
Aparat na woreczkach z grochem

Kadrowanie z poziomu ziemi. Woreczek w dodatkowej torebce.
Kadrowanie z poziomu ziemi. Tu wystarczy jeden woreczek z grochem. Został on dodatkowo zabezpieczony foliową torebką.


Zdjęcie uzyskane przy fotografowaniu z poziomu ziemi z wykorzystaniem woreczka.

Oczywiście normalny statyw jest dużo lepszy, bo umożliwia ustawienie aparatu w prawie dowolnym miejscu. Używając woreczków z grochem, trzeba korzystać z zastanych podpór. Jest więc to pewnym ograniczeniem. Z drugiej jednak strony taki woreczek łatwiej jest zabrać ze sobą. Daje też możliwość fotografowania z żabiej perspektywy przy fotografowaniu z poziomu ziemi.

Dobrą modyfikacją takiego woreczka będzie zrobienie go w wersji otwieranej. Chodzi o to, by groch można była łatwo do niego wsypać i zamknąć oraz równie łatwo otworzyć i wysypać. Będzie tedy wersja jeszcze bardziej turystyczna. Takie dwa woreczki to już przecież jeden kilo. Wybierając się w dalszą drogę, kiedy jesteśmy ograniczeni wagą bagażu, można zabrać same woreczki, a uzupełnić je grochem lub czymś innym sypkim dopiero na miejscu.

Ps. Jeśli lubisz majsterkować, to opisy do innych akcesoriów, do samodzielnego wykonania znajdziesz w ebooku
DIY – akcesoria fotograficzne
.

DIY akcesoria fotograficzne
Kliknij, aby przejść do strony z opisem.

16 komentarzy do “Woreczek z grochem (a nawet dwa worki) zamiast statywu”

  1. Zaciekawiło mnie pytanie Agnieszki i odpowiedź Przemka. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest statyw, ale kto jest w stanie go nosić? Podczas dłuższych wyjazdów statyw to rzecz raczej nierealna, Również bardzo dobrym rozwiązaniem są woreczki z grochem, tylko nie zawsze znajdzie się jakaś podpora, aby je na niej położyć. Mimo wszystko mogą się zawsze przydać. Chciałbym zasygnalizować jeszcze jedną możliwość, czyli monopod. Co prawda, przy dłuższych wyjazdach monopod może być też uciążliwy, ale jest on po złożeniu znacznie mniejszy a przede wszystkim znacznie lżejszy. Zastanawiam się, na co taka trzecia noga może się przydać. Nie liczyłbym na wielką rewelację. Ale sądzę, że będzie można zejść niżej z czułością – może do 1600 ISO? A co z czasem naświetlania? Aby zrobić nieporuszone zdjęcie nieruchomego obiektu monopod powinien pozwolić na 1/10 s, a może nawet na 1/5 s?
    Jakie jest Wasze zdanie w „tym temacie” Czy ktoś z Was robił nocne zdjęcia w mieście, z monopodem? W jakich warunkach? Będę wdzięczny za odpowiedź.
    Pozdrawiam
    Zenon

    1. Zenonie.
      Akurat wczoraj natknąłem się w Internecie na blog Przemka (wcześniej tego bloga nie znałem), zainteresowałem się akurat jego wpisem o grochu (ale nie tylko). A ponieważ sam także mam zamiłowanie do niekonwencjonalnych racjonalizatorskich rozwiązań wspomagających, to umiem docenić pomysł z owymi grochowymi woreczkami.
      Ale odpowiadam na Twoje pytanie o nocne zdjęcia z monopodem. Otóż od wielu lat korzystam w różnych warunkach i ze statywów (mam kilka) i z monopodu. I oczywiście od samego początku monopod w tradycyjnym wykonaniu miał swoją główną wadę w tym, że niczego nie stabilizował. Otóż stabilizacja na wzór statywu zakłada wsparcie aparatu w trzech punktach, a monopod to najwyżej jeden punkt podparcia, na ziemi. Trzymanie w rękach aparatu wspartego na tym kiju nie wiele daje, gdy właśnie, jak zauważyłeś, czas naświetlania może być potrzebny znacznie dłuższy niż 1/10 sek. Przy 1/10 to ja zrobię jeszcze z ręki niezłe zdjęcia, ale to wymaga przećwiczenia oddechu. Ale przy 1/2 sek, i więcej, wszystko się zamaże. Wynalazki z usztywniającym sznurkiem (widziałem w Internecie) niewiele dają, bo usztywniają najwyżej w jednym tylko kierunku poziomym, ale aparat wymaga przecież poziomego usztywnienia w obszarze 360 st.
      I w pewnym momencie (przed laty) wpadłem na pomysł, aby wykonać specjalną przystawkę, która umocowana sztywno na rękojeści monopodu (zacisk ręczny na małej dźwigni połączonej z widełkami) pozwala sztywno oprzeć monopod z boku, obojętnie z której strony) na jakiejś ścianie, murku, słupku, drzewie latarni, itp. Sztywność układu zapewniona, bo oto mamy trzy punkty podparcia (ziemia 1 i widełki 2) Aparat ani drgnie. Czasy możliwe do wyciągnięcia to nawet kilkanaście sekund (na dłuższym czasie nie miałem już potrzeby), a zdjęcie brzytwa. Uciekałem wtedy od wysokich ISO, więc jakość obrazu bardzo zyskiwała. Choć mógł się pojawiać szum długiego naświetlania. Zależnie od oświetlenia nocnego zazwyczaj wystarczało 400. Po wykonaniu zdjęcia przystawkę zdejmuje się jednym ruchem, a że doczepiłem małą smyczkę, to urządzenie zwisało mi na przegubie, aparat odczepiałem z głowicy (zatrzask), a monopod wygodnie niosłem drugą ręką. Mój monopod jest z włókna węglowego, a po złożeniu wraz z głowicą ma długość 45 cm, więc w plecaku mieści się bez problemu, także podczas dłuższych podróży. Przystawka jest wykonana z drutu kwasoodpornego fi 6 mm. Jest lekka, płaska, więc także wymiarami nie sprawia kłopotu podczas przenoszenia, czy w ręce, czy w plecaku.
      Chętnie zaprezentowałbym to urządzonko, ale to Przemek jest tu gospodarzem na blogu, więc od niego tylko zależy, czy zgodzi się opublikować kilka zdjęć. Sam pomysł udostępniam chętnie i pozwalam skopiować bez ograniczeń, a może ktoś nawet to udoskonali.
      Monopod wzbogacony o takie rozwiązanie ma zastosowanie wszędzie tam, gdzie znajdzie się jakieś wsparcie, jak to już opisałem. Słabość wykaże jedynie w terenie całkowicie pustym, jak boisko. No, ale każdy pomysł może mieć jakieś wady. Ale w miastach zawsze gdzieś coś się znajdzie, jak jakiś murek, narożnik budynku, latarnia, czy drzewo.
      Pozdrawiam

      1. Janku
        Bardzo dziękuję Ci za obszerny opis zmagań ze stabilizacją aparatu podczas nocnych zdjęć. Monopod mam też z włókna węglowego, razem z głowicą kulową ma ok. 60 cm. Wydaje mi się dość dobrze wykonany i sztywny.
        Dopiero teraz mogłem zrobić próbę z monopodem opartym na gumowym kolcu. Uzyskałem czas 1/10 s, w porywach 1/8 a nawet 1/6, ale ten pierwszy czas jest jako tako bezpieczny.
        Mam też (zamiast kolca) stopkę z rozkładanymi do poziomu trzema krótkimi nóżkami. Stopka powinna teoretycznie ustabilizować trochę monopod w poziomie, ale tego nie robi, ma luzy i praktycznie jest do niczego. Liczyłem, że stopka pozwoli mi jeszcze trochę wydłużyć czas, ale się pomyliłem.
        Jestem zainteresowany Twoim pomysłem, może udałoby się zastosować go u mnie.
        Pozdrawiam i życzę sukcesów w nocnych zdjęciach.
        Zenon

  2. Wpadnę Ci w ton. Ostatnio czegoś szukałem i właśnie trafiłem na „pomoce” w stylu WORKI, SIATKI i POJEMNIKI na KAMIENIE do zawieszenia pod statywem.( w celu dociśnięcia do ziemi.) Woreczki z nieprzemakalnej tkaniny na suwaki. Jestem jak z innej planety. Gdy mam potrzebę ,myślę jak rozwiązać problem, gdy mi nie wychodzi , wpisuję w wyszukiwarkę ,bo może ktoś już miał podobne kłopoty i tak wpakowałem się na woreczki.https://mitoya.pl/inne-statywy/1469-worek-na-piasek-obciaznik-sklep-warszawa.html

  3. @nh1949
    Zapewne masz rację, gdyby przyjąć, że podczas prawdziwych sesji aparat miałby zawsze pozostać choćby na chwilę bez trzymania go ręką. Tak, jak jest na zdjęciach, to tylko na pokaz, bo Przemek musiał przecież to sfotografować z dystansu drugim aparatem, a przypuszczalnie w tym momencie był sam. Zresztą na ziemi, gdyby już co, to spadanie aparatu z woreczków na chodnik też mogłoby być dla niego niezdrowe.

  4. Zenonie
    (do komentarza z godz. 16.06)
    Przesłałem już Przemkowi zdjęcia z moim „wynalazkiem”, więc mam nadzieję, że niebawem dowiesz się, jak to zrobiłem. A jest to pomysł, który można twórczo modyfikować, więc jeśli masz smykałkę do majsterkowania i dostęp do jakiegoś warsztatu, to dasz sobie radę. Zasadniczo pomysł nadaje się do zastosowania do każdego monopodu, który ma choć kilka centymetrów twardej okrągłej rękojeści poniżej miejsca zamocowania głowicy.
    Janek

  5. Janku
    Wielkie dzięki. Zobaczę zdjęcia i wtedy zorientuję się, czy dam radę sam lub z pomocą jakiegoś warsztatu.

  6. Panie Przemku, zainspirowany Pańskim wpisem zacząłem szukać innych „niestatywowych” metod stabilizacji aparatu i znalazłem coś takiego: Platypod. Kawałek blaszki, do której można zamocować głowicę statywu, a tą blaszkę można usadowić na wiele sposobów: wkręcić (do drewna lub do ziemi), złapać pasem, itd. Film poniżej opowie więcej. Są dwie wersje tego ustrojstwa: Ultra (mniejsza) i Max (większa). Gdzieś mi mrugnęła cena: 99$, więc przesadnie drogo, ale każdy majsterkowicz jest w stanie zrobić coś takiego samemu 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=KbYNwv3X4iE

    1. Maćku,
      Bardzo dobrze, że szukasz rozwiązań „nie statywowych” i o tym piszesz, jako że „burza mózgów” na blogu to świetna rzecz, bo każdy może coś wnieść twórczego. Ale jak się okazuje nie wszystko złoto, co się świeci. Obejrzałem ten filmik, w którym zaprezentowano coś za 99 usd. Zaprezentowano podpórkę i nazwano ją Platypod Ultra. Wygląda na to, że już sama nazwa z owym „ultra” i sposób emocjonalnego przekazu prezentera miały za cel przekonanie widza, że to wynalazek wręcz epokowy. Amerykanie inaczej chyba nie potrafią. A to zwykła podpórka do aparatu fotograficznego. W dodatku (i to mój komentarz) marna i diabolicznie droga.
      Jej podstawowym mankamentem jest mała stabilność, bo skrajne punkty podparcia są bardzo blisko środka ciężkości i nie można ich wysuwać, aby tę stabilność elastycznie dostosować do potrzeb. Pal sześć, gdy mocowano do tego mały compact Sony do selfie. Ale wstawienie na to dużej lustrzanki z długą lufą tele, to już przegięcie. Nie życzę nikomu, aby narażał sprzęt za tysiące.
      A tak ogólnie. Każde takie własnej roboty urządzenie może być dobre, pod warunkiem jednak, że konstrukcja jest odpowiednio wytrzymała i stabilna. I tym się kiedyś kierowałem, gdy wykonywałem na swój użytek swoje własne konstrukcje tego typu.
      Pozdrawiam.

Co o tym sądzisz? Zostaw komentarz