Zdjęcie - wersja czarno-biała

Czy zdjęcie czarno-białe jest lepsze od kolorowego?

Temat wywołał Janek przysyłając mi swoje rozważania i opis zrobionego eksperymentu. Kilka fotografii przerobił z wersji kolorowej na skalę szarości. Jak pisze “No i wyniki eksperymentu nieco mnie zaskoczyły.” Poniżej przytaczam w całości jego wypowiedź. Pod nią dla zilustrowania zagadnienia znajdziesz kilka już moich zdjęć w wersji kolorowej i czarno-białej. Zobacz i oceń, która wersja jest lepsza, ta kolorowa, czy w skali szarości. Ciekawy jestem Twojego zdania na ten temat.

Opis od Janka

Będąc w fotografii (amatorskiej) niejako dokumentalistą (rodzina, zabytki, przyroda), staram się jednak, aby moje obrazy nie były wyłącznie sposobem na rejestrowanie widoku w kadrze, na zasadzie archiwizacji, ale aby, choć niektóre, miały w sobie zdolność przyciągania wzroku innych osób, ze względu na prezentowany w nich kształt, czy harmonię, ale też urok lub wdzięk miejsca. I nie chodzi tu tak bardzo o techniczne kanony komponowania kadru, ale o jego, wymykające się regułom matematycznym, atmosferę i nastrój. Problem jednak w tym, że w momencie naciskania spustu migawki nie zawsze to widać, jaki obraz sami później ujrzymy i czym on do nas przemówi.

Chcąc więc wejrzeć w tajemnicę obrazu, jakiś czas temu przyszło mi do głowy, aby wykonać pewien eksperyment. A konkretnie, aby przyjrzeć się swoim niektórym zdjęciom – zamieniając je (oczywiście tylko ich kopie) z kolorowych, w skalę szarości. Początkowo nie byłem pewien, czy ta zabawa ma sens, ale postanowiłem spróbować. No i wyniki eksperymentu nieco mnie zaskoczyły. Początkowo zdawało się bowiem, że wszystkie fotografie pozbawione koloru będą po prostu gorsze. Stało się jednak inaczej, a konkretnie, bardzo różnie. Muszę w tym miejscu przyznać się, że niestety wiele z moich fotografii, zwłaszcza o tematyce przyrodniczej, które poddałem tym „torturom”, wyglądało dość mdło. Czasem jednak, niespodziewanie wersja czarno-biała zdecydowanie bardziej przyciągała wzrok, niż jej kolorowy odpowiednik. Rewelacyjnie natomiast wypadały przeważnie wszystkie portrety. I także interesująco ogromna większość fotografii architektury i wnętrz. Niektóre wymagały jedynie drobnej korekty wzmacniającej poziom cieni. Wygląda na to, że przyroda bardziej, niż w przypadku architektury, wymaga od fotografa, aby podczas fotografowania skupił się na ocenie światła i cienia.

A sens takich ćwiczeń? Myślę więc, że przede wszystkim mają potencjał uświadomienia nam istnienia ukrytego piękna obrazu, które może funkcjonować także bez koloru. Dywagacja to całkiem akademicka, więc mam nadzieję, że jednak kolor się za to nie obrazi. W końcu towarzyszy nam przecież codziennie i kochamy go podziwiając np. piękno kwiatów i zachodów słońca, jesiennych lasów, a także obrazów w muzeach. I pomyślałem sobie, że w zasadzie każdy fotoamator może wykonać taką próbę na swoich obrazach, aby zdać sobie sprawę z tego, jaki efekt uzyskał po naciśnięciu spustu migawki. I ciekawie byłoby potem usłyszeć/przeczytać relacje z tego, co kto ujrzał na swoich zdjęciach.

Punktem wyjścia do moich rozważań o ukrytej harmonii obrazu stało się jakiś czas temu moje własne wspomnienie o latach, gdy wykonywałem tylko zdjęcia czarno-białe, bo tylko taka technika była dostępna przeciętnym zjadaczom chleba w dawno minionych czasach mojej młodości. Z tamtych czasów pozostała mi ogromna biblioteka czarno-białych negatywów, które postanowiłem w końcu zdygitalizować. Ale mam jednocześnie świadomość tego, jak bardzo wiele z nich różni się od moich dzisiejszych wyobrażeń o pięknie i harmonii światła i cienia. W czasach obecnych, dysponując powszechnie cyfrową fotografią kolorową, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że technologia nie załatwi za nas pomysłu na ciekawy obraz. Będąc osobą zafascynowaną dziełami Jana Bułhaka (1876-1950), jestem nieustająco pod wrażeniem tego, ile uroku i piękna Bułhak zwarł w swoich fotografiach czarno-białych. I nie dam się przekonać, że zyskałyby one, gdyby przerobić je na kolorowe. One są jak pomniki i znak czasów, a pomników nie przemalowuje się.

Pomyślałem sobie także, że przecież do dziś fotografia czarno-biała ma swoich fanów i bywa aktualna w pracach artystów fotografików. Czyli nie kolor bywa decydujący w odbiorze, a kreska, światło i cień. Ale, co tu dużo gadać, kolor to jednak z całą pewnością bardzo dobry wynalazek.

Pozdrawiam serdecznie, Jan Fuhrmann

Kilka przykładowych zdjęć w kolorze oraz w skali szarości

Oceń w komentarzu, która wersja jest według ciebie lepsza. Czy faktycznie te czarno-białe mogą być postrzegane jako lepsze?

Zdjęcie - wersja kolorowa

Zdjęcie - wersja czarno-biała

Zdjęcie - wersja kolorowa

Zdjęcie - wersja czarno-biała

Zdjęcie - wersja kolorowa

Zdjęcie - wersja czarno-biała

Zdjęcie - wersja kolorowa

Zdjęcie - wersja czarno-biała

Zdjęcie - wersja kolorowa

Zdjęcie - wersja czarno-biała

19 komentarzy do “Czy zdjęcie czarno-białe jest lepsze od kolorowego?”

  1. Jako autor pomysłu na porównywanie własnych obrazów kolorowych z ich czarno-białymi odpowiednikami, nie będę oczywiście komentować własnych rozważań. Zaproponowałem je na blog jedynie, jako gimnastykę umysłu – i głównie na użytek fotoamatorów. Sam zresztą nim jestem.
    Patrząc obecnie na zdjęcia Przemka dostrzegam w nich podobne zależności, które zauważałem w swoich. Opisując moje wrażenia z porównania tych zdjęć, ujmę je osobno dla każdej z 5 par.
    Para nr 1. Patrząc na kolorowe widzę przede wszystkim nogi. One wręcz kłują kolorem w oczy. Nie wiem, czy to dobrze. Natomiast kierując wzrok na czarno-białe, w pierwszej chwili zauważam przede wszystkim środkowe cienie na ścianie. A nogi, usytuowane z lewej strony, tracą swoją siłę na rzecz reszty kadru, Nadal są jednak mocnym punktem kompozycji, ale już nie tak dominującym, jak w kolorze. I tak jest chyba lepiej.
    Para nr 2. I tu, podobnie jak przy moich portretach, widzę zdecydowany prymat obrazu czarno-białego. Głównym punktem przyciągającym mój wzrok są świdrujące niesamowitością oczy owej głowy demona. Natomiast, gdy spoglądam na wersję kolorową, to odnoszę wrażenie, że kolor rozprasza moją uwagę i wzrok błądzi przez chwilę gdzieś po peryferiach obrazu.
    Para nr 3. Warszawska Nike. Pomnik na tle bocznych świateł. To złote światło jakby rozleniwia moje oczy. Natomiast czerń i biel są perfekcyjne.
    Para nr 4. Zachód słońca nad jeziorem. I tu nie mam wątpliwości. Zachód bez koloru, to jak zupa bez soli. On jest decydujący. Ciepło bijące z obrazu kolorowego pozwala zajrzeć w każdy punkt kadru. Natomiast brak koloru w światłach sprawia nieco wrażenie, że miejsca te są przepalone, choć z koloru wiem, że nie są. Kolorowe górą.
    Para nr 5. Kocham fotografować kwiaty. To jest mistrzowsko skomponowany obraz. Gratulacje! I w obu widzę subtelne piękno. I jestem w kłopocie, który bardziej do mnie przemawia. Oba jednakowo i oba bardzo mocno. Ale niosą odmienne przesłania. Ten kolorowy obraz zatytułowałbym: „Radość”. Ten czarno-biały: „Zaduma”.
    To, co napisałem powyżej, to jednak tylko moje bardzo subiektywne spojrzenie. I każdy może mieć swoje i nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że odmienne.

  2. Czy jesteśmy “amatorami” czy “profesjonalistami ” patrzymy na świat w podobny sposób. Różni nas tylko doświadczenie i umiejętność “przewidywania”. Amator właściwie wykonuje prostą rejestrację, często “zielonym”programem, czyli zdaje się na automatykę w swoim aparacie. Prof. dzięki praktyce WIE co wykona aparat w warunkach które zastał. Na dodatek naciskając spust wykonuje w ostatnim momencie poprawki , zmiany naświetlenia ,koryguje kompozycję obrazu.Często takie błyskawiczne korekty są spowodowane zmianą oświetlenia, chmurami, mgłą , nieoczekiwanym deszczem itp. Amator mniej zwraca na to uwagę. I parę słów na temat zamiany koloru na cz/b zdjęcia. Sama zamiana jest prosta . Niestety ,zawsze trzeba później popracować nad takim zdjęciem. Nasycić cienie, wyostrzyć lekko, i (ja) jeśli to robię mam na drugiej połowie monitora oryginalny obraz w kolorze.(dla porównania) I jak to w życiu bywa – raz nam się uda a raz nie. Złe zdjęcie zawsze będzie złe i w kolorze i w wersji cz/b. Wcale nie zamierzam “gnoić ” za to ani siebie ani innych – tak bywa. Światło jest mistrzem w wywoływaniu nastroju, uwydatnianiu szczegółów. My musimy się tylko nauczyć czasu w którym to następuje. Wysokość słońca, barwa powietrza , mieszanie kolorów z tymi z odbicia i inne niespodzianki pozytywne i negatywne. Prawda w opisywaniu zjawisk o których tu wspominamy jest jednak prozaiczna. Wiele osób zapomniało już jak można wypowiadać się swobodnie, bez specjalnych terminów technicznych. Profesjonalista który w sposób przystępny i swobodny , a nawet z pewną swadą mówi o wielkiej tajemnicy światła jest naprawdę wielkim mistrzem. Amator czuje się skrępowany brakami w terminologii. A przecież skrót “cz/b” jest tym samym co B&W. Gdy napiszę ,że należy wykonać korektę (w ostatnim momencie) na popularnej “drabince” to i tak wiemy że wprowadzamy tam zmiany od -5 do +5. Co oczywiście powoduje zmiany w ustawieniu przysłony (jeśli mamy priorytet A) a S jeśli robimy z priorytetem S. W tym przypadku prof. wie jakie to będą zmiany a amator nie zwraca na to uwagi bo jest zafascynowany “złapaniem” tego po co przybył.
    Opisywanie zdjęć może coś dać jeśli zrobi to kilka osób, bo tyle jest osądów ilu osądzających.

    1. @Jacek
      W zasadzie nie bardzo z rozumiałem, co wspólnego z wpisem Przemka ma Twój komentarz w części o „amatorach” i „profesjonalistach”. Wpis Przemka jest o eksperymencie na zdjęciach, aby uciec od rutyny i schematycznego myślenia. Ot, taka zabawa intelektualna dla fotoamatorów, ale nie dla profesjonalistów, czy perfekcjonistów. A Ty zrobiłeś naukowy wykład….
      Ale choć można wiele napisać/powiedzieć na temat różnic pomiędzy fotoamatorami a zawodowcami, to i tak nie wydaje mi się, aby uzasadnionym było hierarchizowanie tych relacji. Nie sprowadzałbym więc definicji fotoamatorów do „zielonego programu” i bezmyślnego „łapania” na oślep, przeciwstawiając ich jednocześnie zawodowym perfekcjonistom, którzy zawsze „wiedzą”. Obie grupy łączy tylko to, że jedni i drudzy czasem naciskają spust migawki aparatu fotograficznego. I tylko tyle. Reszta to zupełnie dwa różne światy. A ja różnicę pomiędzy amatorami i zawodowcami widzę głównie w warstwie filozoficznej. To, co robię ja, fotoamator, wynika z faktu, że to lubię, że chcę to robić, bo sprawia mi to radość – i w każdej chwili jestem wolny, jak ptak. Profesjonalista ma smutniej. On MUSI to lubić, bo inaczej ma pusto w lodówce. Współczuję mu, ale sam przecież wybrał swój zawód. Jest przez to niewolnikiem wyścigu szczurów. Czyli jest dotknięty uczestniczeniem w czymś, czego ja unikam, jak ognia. Jeżeli się „ścigam”, to tylko z samym sobą. Natomiast Ty sprowadziłeś różnicę pomiędzy jednymi, a drugimi, wyłącznie do różnic w umiejętnościach technicznych, co prowadzi w prosty sposób do wniosku, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy. Nie tędy droga. Z całym szacunkiem dla zawodowców i fotoamatorów, ale te dwa światy, nie powinny nigdy ze sobą rywalizować. W przeciwnym przypadku przypowieść o Diogenesie jest na rzeczy. Pozdrawiam.

  3. Janku, nie chcę wprowadzać zamieszania. To co Ty teraz napisałeś do mnie jest tym samym co ja napisałem chyba ze dwa razy gdy jeszcze istniało G+. Też uważam ,że amator jest to szczęśliwy człowiek- wesoły bo goły. Zauważ, że jednak wszyscy na początku drogi jesteśmy podobni.Goli i w pieluchach. Później zaczynamy się nasycać wiedzą. Znam takich którzy maja 80 lat i nie potrzebują TV i telefonu komórkowego. Na podobnych zasadach istnieją i inni którzy nie robią zdjęć smartfonami albo tabletami, bo wolą aparaty. Czy przez to są lepsi albo gorsi.? A z kim lub z czym mają się porównać? W fotografii jak i w malarstwie i podobnie w innych dziedzinach sztuki panuje moda. Starsi pamiętają mini spódniczki (ja) a moje wnuczki uważają że odkryły “Amerykę”. Podobnie jest z fotografią. A ja założę się ,że za 10 lat profesjonalista będzie miał trudne życie bo automatyka wyrówna granice prof. i amatora. Zapis na kartach też ulegnie ewolucji. Pewnie i w sposobie i w wielkości. Masowość wykonujących zdjęcia zostanie wykorzystana do śledzenia ludzi. Popatrz na amatorów od tej strony.Pstrykamy jak szaleni. Spece wyposażają aparaty w sprytny programik który geotaguje każde zdjęcie(bez naszego udziału i wiedzy) Zdjęcie po wykonaniu zostaje zapisane na karcie ale też i umieszczone w “chmurze”. Policja albo inne służby sięgają do tych zbiorów bez pytania nas o zgodę. I mają niesamowicie rozszerzoną inwigilację osób poszukiwanych. Powiesz mi prawo tego zakazuje! A bezprawie to wykorzystuje. Radosny amator to idealna kamera uliczna do śledzenia.To sieć bez granic. Nawet jeśli prawo zakazuje to kto może i potrafi włamuje się i pozyskuje z zasobów “chmur” to czego potrzebuje. To tylko kwestia “za ile”. Ja traktuję fotografowanie podobnie jak malowanie, dla złapania oddechu ,odpoczynku i przeżyć estetycznych. Pewnie podobnie jak Ty. Nabierając jednak wprawy zauważam swoje błędy , różnice w fot cz/b i kolorowej. Tym bardziej bo jestem z epoki “analogu” a wtedy fot. cz/b miała priorytet.(i można było chlapać się w domu). Nasza wymiana uwag, (i innych podobnych też) pomagają Przemkowi w zrozumieniu nas amatorów i pewnych trendów które się dynamicznie zmieniają. Wszak Przemek jest profesjonalistą. Prowadzi kursy i musi być na bieżąco w uprawianiu swojej sztuki.Ja nie czuję potrzeby zarobku jako prof. Jestem jeszcze szczęśliwszy – nie muszę zarabiać- jestem wolny jak ten człowiek który miał tylko jedna koszulę. Ale chyba nie wyzwolę się z myślenia przy naciskaniu spustu w aparacie.

  4. Jacku,
    Lubisz opisywać obszernie. Ja też. I miło, że dostrzegasz podobieństwo naszych myśli, choć zmierzały odrębnymi drogami i wypowiedziane zostały różnymi słowami. Pozdrawiam.

  5. ja osobiście z tych fotografii co tu widać to wolę te kolorowe,
    ale to nie oznacza że zawsze te kolorowe są lepsze >

  6. Bardzo daaaaaaaaaaaawno temu musiałem nauczyć się widzenia w szarościach i oduczyć widzenia w kolorze. Wtedy zdjęcia czarno-białe mi się podobały, bo te w kolorze z własnej ciemni chemicznej wyglądały jakoś nieszczególnie, mówiąc prościej dennie.

    Teraz uczę się widzenia w kolorze i oduczam widzenia w szarościach.
    Moim zdaniem zdjęcia kolorowe niosą większy ładunek informacji i nie widzę uzasadnionej potrzeby zmniejszania tego ładunku, chyba, że panuje taka moda, albo mniejszy ładunek będzie jednocześnie czymś wielkim..

    Mogę się zgodzić z tym, że niektóre zdjęcia czarno-białe będą wyglądały inaczej, może nawet lepiej niż w kolorze. Widać to szczególnie w konkursach światowej fotografii, gdzie dominują prace czarno-białe, bo zawierają one większy dramatyzm sytuacji. Ale kto z szarych zjadaczy chleba ma możliwość fotografowania konfliktów, wojen, tragedii po to tylko, aby zrobić fotografię czarno-białą i wysłać ją do gazety lub na konkurs?

    Podsumowując
    Wolę na niebie widzieć kolorową tęczę, a najlepiej dwie, bo tak jest na prawdę. Proszę tej tęczy nie mylić z LGBT!

    Pozdrawiam serdecznie
    Zenon

  7. Moje zdjęcia są przeważającej większości c/b. Fotografując wiem że będą poddane konwersji, dlatego inaczej niż do koloru dobieram ustawienia, a co za tym idzie światlo zastane( porę dnia).
    “Pomijanie koloru ” podczas fotografowania jest trudne, ale nie niemożliwe.

    1. A może ,jeśli możesz, to lepiej wykonywać w wersji cz/b w aparacie? Fakt, niektóre aparaty mają w programie monochrom. ale wykonane zdjęcia przypominają bardziej te które oglądamy w gazetach(ziarno, raster). To pewnie wada matrycy ustawionej głównie na kolor.

  8. Pierwsze zdjęcie i drugie, zdecydowanie według mnie wygląda lepiej – cz/b , natomiast trzecie jedne i drugie według mnie są OK, ale chmury i kwiatek, czy przyrodę wolę fotografować w kolorze. Portrety jak fotografuję wydaje mi się, że cz/b są lepsze, chociaż niektóre koleżanki wolą kolorowe . Ale to są moje spojrzenia i nie znaczy , że tak jest.
    pozdrawiam serdecznie

  9. @Iwonna
    “Ale to są moje spojrzenia” – I bardzo dobrze, bo masz przecież prawo wyrazić swoją opinię.
    Dlaczego jednak słowami “i nie znaczy, że tak jest” natychmiast obniżasz jej rangę?
    A tak w ogóle to Twój komentarz jest bardzo dobry, bo odniosłaś się do zdjęć Przemka. I o to chodziło.

  10. Dziękuję 🙂 fotografuję od lat dziecięcych mój Tato mnie nauczył patrzeć inaczej i cieszyć się małymi cudami, które można zatrzymać w fotografii.Obecnie mam 75 lat . Sama już nie wywołuje zdjęć.Nie mam też wolnego czasu na wyprawy fotograficzne,Od lat jestem związana ze strona” fotografia dla ciekawych” i korzystam z literatury jak i pomysłów Przemka. Obecnie fotografuję wnuki i prawnuczka, którzy mieszkają w innym miastach niż ja.Ale na miejscu wspieram seniorów lubiących fotografować z sekcji fotograficznej ŚUTW prowadzonych przez artystę fotografika Antoniego Myśliwca. ,Przesyłam niektóre linki :
    OBLICZA WODY https://goo.gl/photos/WmF1gwLrbMPUEoNG9
    Chmury https://photos.app.goo.gl/XSshnoWu8DhyL1CfA
    ILUZJA https://photos.app.goo.gl/tqwzbrUnBPGyB33p7
    pozdrawiam serdecznie

  11. Wiem, że większość fotografów robi zdjęcia kolorowe, ale nie rozumie jaki jest problem zrobienia fotki czarno białej z kolorowej przecież są proste programy do takiego przerobienia, a nawet wtedy mam zdjęcie kolorowe i czarno białe. A z czarno białego koloru się nie zrobi. może mi ktoś to wyjaśni. Anna

    1. Nie ma tu za bardzo co wyjaśniać. Z technicznego punktu widzenia jest tak jak napisałaś. Nie ma problemu by w programie graficznym przerobić zdjęcie kolorowe na czarno-białe. Są tylko dwie kwestie do rozważenia. Kiedy w ogóle warto to zrobić, bo nie każde zdjęcie zyskuje po takiej przeróbce. Piszę o tym trochę we wpisie Zdjęcia czarno-białe, czy kolorowe – wybór nie tylko artystyczny. Druga kwestia jest taka, że taką konwersję można zrobić na wiele sposobów. Chodzi mi tu o określony sposób definiowania poziomu szarości dla określonej barwy. Za czasów analogowych przy zdjęciach czarno-białych stosowało się różne barwne filtry nakręcane na obiektyw. Przykładowo filtr żółty był stosowany, aby niebieskie niebo na zdjęciu czarno-białym wyszło ciemniejsze. Żółty blokował światło z zakresy widma niebieskiego. Teraz takie zmiany można zrobić dużo prościej za pomocą programu graficznego.

    2. Anno,
      W zasadzie Przemek wszystko wyjaśnił. Problem przecież nie w tym, jak zrobić z koloru formę w skali szarości, ale w tym, aby podyskutować z samym sobą o tym, co się sfotografowało. Aby przyjrzeć się przemianie obrazu i skomentować własne dzieło, gdyby eksperymentalnie z kolorowego zdjęcia zabrać całe nasycenie. Aby popatrzeć, jak wyszło jedno, a jak drugie, czy różnie do nas przemawiają i dlaczego. To taka zabawa dla pobudzania kreatywności. A i tak każdy wybierze potem to, co mu pasuje. Pozdrawiam!

Co o tym sądzisz? Zostaw komentarz